czwartek, 19 lipca 2012

Dzień jak co dzień czyli cholerny leń

Dzisiaj mieliśmy w miarę normalny, udany dzień.

Dziecko wstało o 6 rano - tradycyjnie
Ja wstałem o 6 rano - tradycynie
Hashimotka wstała o 8 rano - zmęczona jest musi się wyspać
W tym czasie starałem się cicho bawić z dzieckiem, żeby mamy nie obudzić.

8.30  Hashimotka dopomina się o śniadanie - oczywiście nie ruszy się nawet na chwilę od stołu bo już jest zmęczona tym, że wstała, umyła się i ubrała.

9.30 muszę wyjść z domu, zwieźć mocz dziecka na badanie, zostawiam Hashimotkę z dzieckiem.
9.45 pierwszy telefon od Hashimotki z pytaniem gdzie jestem i jak długo jeszcze mi zejdzie bo trzeba z dzieckiem na spacer iść.
10.15 drugi telefon od Hashimotki pytanie jak wyżej
10.30 trzeci telefon od Hashimotki, ja właśnie wychodzę z przychodni, próbuję przekonać Hashimotkę, żeby może wyszła z dzieckiem po mnie na przystanek, ona nie ma siły ubierać dzieciaka.
11.00 wracam do domu, ubieram dziecko, wychodzimy na spacer i do sklepu osiedlowego po bieżące zakupy
12.15 wracamy do domu, przed wyjściem prosiłem Hashimotkę o podgrzanie obiadku dla dziecka, żeby po powrocie szybko zjadło i poszło spać
Oczywiście nic nie zrobiła bo jest zmęczona

13.00 dziecko powinno już iść spać, ale dopiero zaczyna jeść.
13.15 Hashimotka stwierdziła że też jest głodna, więc trzeba jej przynieść na stół jedzenie
13.45 Hashimotka doszła do wniosku, że jest zmęczona, więc idzie z dzieckiem spać - czyli przy okazji uśpi dziecko, a ja w międzyczasie posprzątam ze stołu.
14.15 Hashimotka wychodzi z sypialni z krzykiem, że to nienormalne dziecko jej spać nie daje i to ja mam iść je uśpić. Dziecko dostało ataku płaczu ze spazmami bo mama nie wiadomo czemu krzyczy
14 45 Dziecko śpi, Hashimotka idzie spać do dziecka bo jest zmęczona

15.00 dziecko płacze bo mama je obudziła, bo próbowała je układać inaczej niż dziecku wygodnie, musżę wziąć je na ręce uspokoić i uśpić ponownie
15.15 Dziecko i Hashimotka śpią idę przygotować obiad
16.45 Dziecko się budzi, przebieranie itp, Hshimotka śpi dalej
17.30 Hashimotka się obudziła i głodna jest czas na obiad
17.45 Jemy obiad, cała trójka
18.15 Hashimotka się tak zmęczyła jedzeniem, że nie będzie się z dzieckiem bawić, dziecko wyje, biorę dziecko idziemy do sypialni czytać książeczki, żeby mamie w oglądaniu telewizji nie przeszkadzać.

19.30 czas na kąpiel dziecka, przed kąpielą gotuję wodę na kaszkę, żeby potem szybko dać jeść i położyć spać, kąpię dziecko, Hashimotka ma po kąpieli dziecko ubrać, a ja idę robić w międzyczasie kaszkę.
20.15 już po kaszce po kąpieli, idę uśpić dziecko.
20.45 Dziecko śpi, Hashimotka zaczęła odkurzać i obudziła dziecko.Na moją uwagę, że to chyba nie czas na odkurzanie usłyszałem, że przecież w ciągu dnia ona nie ma czasu na sprzątanie.
21.30 Dziecko w końcu śpi, sprzątam ze stołu po obiedzie.

22.00 Hashimotka pozmywała naczynia, siada przed telewizorem i zaczyna się codzienna sesja narzekania (o narzekaniu będzie za jakiś czas)

22.30 Usłyszałem, że cholerny leń jestem, cały dzień nic nie robię, a ona ma tyle na głowie i jeszcze to dziecko cały czas za nią łazi i czegoś od niej chce.

23.30 koniec festiwalu narzekania, Hashimotka poszła się myć, ja mam chwilę na wpis na bloga.

CHOLERNY LEŃ JESTEM

3 komentarze:

  1. To nie jest hashimotka, tylko straszliwie leniwa kobieta się Panu za żonę trafiła, współczuję....

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem hashimotką i wiem już, że to czego chciałam nie było tym czego potrzebowałam. Chciałam mieć święty spokój, żeby "odpocząć" od tego co mnie męczy, stresuje, to była forma ucieczki przed wszystkim co mnie przerażało, że już nie daję rady, bo wszystko boli, bo ciągłe zmęczenie.. Wszystko wydawało się zbyt trudne.. więc chciałam świętego spokoju od wszystkiego. Mąż mnie wspierał na swój sposób, ale czasem miał dość. Pewnego dnia coś się zmieniło w nim, okazało się, że czytał ten blog :) Mąż zadał mi pytanie, czy takie życie nazywam życiem, i czy tak widzę nas i nasz dom za 5, 10, 20 lat jak teraz jest.. i zrozumiałam, że tak się nie da żyć, że jeśli czegoś nie dam z siebie, obok mnie może i będzie trwał mąż, ale bardziej obcy, bardziej nieszczęśliwy, bardziej zmęczony mną niż obowiązkami.. Nie chciałabym stracić jego miłości więc może to jest rozwiązanie dla takich Hashimotek, które uciekają, aby dać im do zrozumienia, że życie które "wiodą" nie jest życiem, i mogą stracić to na czym im w ogóle jeszcze zależy. Wysiłek dla Hashimotek bywa w takich sytuacjach podwójny w sensie psychicznym, bo to jakby komuś kazać skupić się na jednej melodii dzwonka telefonu gdy dzwoni ich jednocześnie 100, skupienie uwagi, zmuszenie siebie w ogóle do skupienia na jednej rzeczy, to może być rozwiązanie. Ja tak zaczęłam, skupiłam się na regularnym jedzeniu i pilnowaniu snu. Prozaiczne rzeczy.. a dla mnie tak trudne. Co drugi dzień mam jakąś porażkę, ale staram się myśleć, żeby jednak dni w których jest lepiej było więcej. I wtedy zrozumiałam, że tylko to, że mąż ciągle wymaga ode mnie czegoś, że ciśnie mnie do przodu, że czasem prośbą a czasem groźbą, że wręcz walczy z moim "lenistwem" ale nie ze mną, pomaga mi wyznaczyć cel, i nie odpuszcza póki nie wymusi na mnie chociaż chęci realizacji tego celu, a jeśli już staram się coś realizować to mnie wspiera ale nie robi czegoś za mnie. To jest to czego potrzebuję, choć myślałam, że lepszy byłby "święty" spokój. Może Pana żona też potrzebuje wspierania w codziennych obowiązkach, ale nie robienia czegoś za nią. Będzie kilka dni wojna, więc na ten czas pewnie lepiej wysłać dziecko na kolonie. Ale postawienie granicy wytrzymałości to chyba jedyny sposób jaki znam, który na mnie zadziałał a byłam/jestem dość beznadziejnym przypadkiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzien cholernego lenia to po prostu cholerny dzien, kazdemu sie zdaza. To nie wina hashimoto! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń