środa, 8 sierpnia 2012

Top 10 "numerów" Hashimotki

Postanowiłem spisać najdziwniejsze zachowania Hashimotki głównie wobec Dziecka ale nie tylko( kolejność losowa):

1. Wzięła 450zł na zakup mleka dla Dziecka i opłacenie rachunku za prąd, wróciła po 9 godzinach ze szminką za 150zł i pudrem za 300zł, bez mleka dla Dziecka. Przez 9 godzin nie odbierała telefonu.

2. Dziecko usiłowało "pomóc" Hashimotce w zmyciu podłogi, oczywiście jak to 2-letnie dziecko nieudolnie, więc wylała na dziecko całe wiadro brudnej wody, potem zamknęła się w łazience i nie wychodziła przez 2 godziny.

3. Gdy Dziecko miało 3 miesiące, po moim powrocie z pracy strasznie płakało, Hashimotka siedząc przed telewizorem stwierdziła, że nie wie czego "to cholerstwo" od niej chce. Sprawdziłem w kuchni, że żadna butelka do karmienia od czasu jak nakarmiłem Dziecko po 6 rano nie była użyta, więc okazało się, że 3 miesięczne dziecko przez 12 godzin leżało bez jedzenia bez picia i bez przewinięcia.

4. Od 5 miesiąca życia Dziecka do 11 miesiąca dziecko w środku tygodnia ANI RAZU nie było na spacerze bo Hashimotce nie chciało się Dziecka ubierać.

5. W trakcie płukania główki Dziecka po kąpieli, nagle bez żadnego powodu chlusnęła Dziecku w twarz całą miską wody i wybiegła, potem tradycyjnie 2 godziny nie wychodziła z łazienki.

6. NIDGY nie przytuliła nagiego Dziecka, nawet jak Dziecko w upały bez koszulki chodzi, to ona nie dotknie się do Dziecka bo "to jest obrzydliwe"

7. Gdy dziecko zaczęło uczyć się korzystania z nocniczka, czasami zdarzają się wypadki, szczególnie jak mnie w domu nie ma, a Hashimotka nie słyszy jak Dziecko krzyczy "mama daj nocnik, bo zajęta jest ważniejszymi sprawami, jak na przykład oglądaniem w TV programu o tresurze psów. Ostatnio odkryłem, że nie ma spodenek w które mógłbym Dziecko ubrać, okazało się, że Hashimotka wszystkie zabrudzone przez Dziecko spodenki na bieżąco wyrzucała, bo "przecież ona nie będzie po Dziecku gówna sprzątać bo to obrzydliwe jest"

8. Zostawiła 2 letnie Dziecko zamknięte w pokoiku w czasie wizyty u chrzestnego i poszła sobie na 3 godziny do swoich rodziców, nie przejmując się że Dziecko wyje. Dopiero chrzestny Dziecka po powrocie z pracy Dziecko z pokoiku wypuścił.

9. Na moje pytanie czemu jak mnie przez 3 dni nie było to nawet na chwilę z Dzieckiem na spacerek nie wyszła, odpowiedziała, że powinienem poszukać w internecie czy nie ma takiej usługi jak wyprowadzanie dzieci na spacer, bo skoro są tacy co za drobną opłatą psy na spacery wyprowadzają to powinni byc też tacy którzy Dziecko wyprowadzą.

10. Po rocznym siedzeniu przeze mnie w domu z Hashimotką i Dzieckiem, muszę do pracy wrócić, bo zaczynają sę finanse kurczyć, na co Hashimotka stwierdziła, że pracy to ja mogę sobie w nocy szukać, bo w dzień to mam się Dzieckiem zajmować, gotować, sprzątać itp, a "jak się chciało mieć dziecko to trzeba zapier....ć". Pracę to mam taką sobie znaleźć, żeby zarobić na opiekunkę do Dziecka i na bieżące wydatki, bo Hashimotka nie ma zamiaru się Dzieckiem zajmować, jak ja będę sobie do pracy odpoczywać chodził.

10 komentarzy:

  1. Na wstępie dziękuję mocy internetu, że znalazłam taki Blog. Jak sam zauważyłeś nie ma takich informacji ze strony rodzin czy bliskich osób chorych na Hashimoto, a właśnie ten aspekt bardzo mnie ciekawił. Wydaje mi się, że tak naprawdę to bardzo mało osób zdaje sobie sprawę z tego jaka ta choroba jest straszna i niestety, ale potrafi zniszczyć w pewien sposób życie. Powiem Ci, że ja choruję od 3 lat i tak samo jak opisałeś trafiłam dopiero za "entym" razem do fachowca, który to wykrył. Przeraża mnie tylko fakt, jak mój chłopak to odbiera, czy w ogóle wytrzyma ze mną, mimo, iż wie doskonale, że choruję. Poprostu czasem zapominamy o Hashi i dopiero kiedy mi "odbija" i mam dziwne jazdy przypominam sobie, w jakim celu każdy dzień zaczynam od białej tabletki. W sumie to dzięki Twojemu blogowi można zobaczyć jak widać to z boku. Co do Twojej Hashimotki - mam wrażenie, że jej stosunek do dziecka, ogólnie do życia czy traktowania Ciebie w ten sposób jest cholernie nie do przyjęcia. Choroba chorobą, ale są pewne granice i wszystkich zachowań moim zdaniem nie należy łączyć z Hashi (wydawania kasy na kosmetyki zamiast na jedzenie dla dziecka). Na koniec gratuluję Wam pociechy, podobno przy Hashimoto bardzo ciężko zajść w ciąże. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne posty. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi to stwierdzić ale podejście do dziecka nijak sie ma z Hashimoto-nigdy a to nigdy nie zrobiłbym tych rzeczy nawet przy minusowej cierpliwości-mam tez kolezanki z hashi i kochaja mężów i dzieci i dbaja o nich mimo swojego świra-ja bym tych zachowań nie łączyła z hashi tylko z brakiem poczucia bycia matką i depresją poporodową

      Usuń
  2. Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem i komentarz, miło jest mieć świadomość, że ktoś to czyta;-)

    U mojej Hashimotki choroba jest najprawdopodobniej następstwem ciąży, dlatego podświadomie ona odreagowuje tą chorobę na Dziecku.

    Poza tym, prawdopodobnie miała potężną depresję poporodową, która nigdy nie była leczona, bo Hashimotka sobie tego nie życzyła, a ja nie znalazłem sposobu na skontaktowanie jej z psychologiem.

    W tej chwili dopóki endokrynolog nie ureguluje jej hormonów, to całe zło jest zwalane przez Hashimotkę na jej chorobę tarczycy.

    Strasznie obawiam się co się będzie działo z Hashimotką i Dzieckiem, po moim powrocie do pracy, bo od roku nie pracuję, głównie ze względu na jej chorobę i potrzebę opieki nad Dzieckiem. Dopóki Dziecko było małe i mało "mobilne" to Hashiotka jakoś sobie radziła, ale wymagało to telefonów ode mnie z przypomnieniami o karmieniu, przewijaniu itp kilka do kilkunastu razy dziennie. Niestety pracodawca mój nie chciał tego zrozumieć i musiałem zrezygnować z pracy. Ale kasa powoli się kończy i muszę do pracy w najbliższym czasie wrócić.

    Na szczęście dzięki małej białej tabletce już bywa znacznie lepiej z Hashimotką, więc może jakoś dziecko mój powrót do pracy przeżyje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie bój się powrotu do pracy. Na pewno nie będzie idealnie, na pewno nie raz Twoja małżonka niewłaściwie potraktuje dziecko ale to jedyna droga do normalności. Wiem co mówię. Sama po porodzie zachorowałam. Ze mną nikt nie mógł zostać, zresztą nikt wtedy nie wiedział o chorobie, łącznie ze mną. Trzy tygodnie po porodzie zostałam zupełnie sama (mąż pracował po 12-13h bo ze mną nie przedłużono umowy), żadnej rodziny w pobliżu. Owszem często źle traktowałam dziecko, też je zamykałam w pokoju gdy nie mogłam znieść np. płaczu (wierz mi lepsze to niż przemoc) lub byłam bardzo zmęczona. Nie zawsze chodziłam na spacery - zamiast tego wietrzyłam porządnie mieszkanie. To był najgorszy okres w moim życiu. Szczególnie, ze ponoć chorowałam już od 5 lat nie wiedząc o tym!!! (badania były robione ale nikt z tym nic nie zrobił). Dopiero po porodzie nastąpił prawdziwy kataklizm - zaniki pamięci (nie ukończyłam drugiego kierunku studiów przez to), duży wzrost wagi - 20kg, wieczne zmęczenie, często na granicy omdlenia. Leczenie zaczęłam dopiero po 1,5 roku od porodu. I jest już coraz lepiej ale długo uczyłam się dobierać leki - czasem gdy wzięłam choćby o ćwiartkę za dużo robiła się ze mnie furiatka. To wszystko wymaga czasu, bądź cierpliwy. Ale też staraj się po prostu normalnie funkcjonować - ja nie miałam wyjścia, nikt się mną nie zajmował musiałam działać mimo wszystko. Twojej żonie też się uda. PS. Niech zrobi sobie dodatkowe badania na ferrytynę. Jej niski poziom może również powodować zmęczenie. (ja tak miałam mimo dobrych wyników tarczycy).

    OdpowiedzUsuń
  4. Cierpie na choobe Hashimoto, znam tez 5 innych kolezanek, znajomych, ciotek ktore tez maja ta dolegliwosc. Ani ja ani zadna z nich nie zachowuje sie w ten sposob - jak dla mnie nienormalny. Czlowiek o zdrowych zmyslach ale z chora tarczyca chyba tak sie nie zachowuje... Czy jakis lekarz potwierdzil ze to zachowanie wynika z choroby Hashimoto?

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowicie wciągnęłam się w czytanie tego bloga. Mam na imię Joanna, ja także choruję na Hashimoto, dlatego bardzo interesuje mnie ten temat. po przeczytanie Twoich postów doszłam do dwóch wniosków, pierwszy to taki, że w porównaniu z Twoją żoną jestem wspaniałą matką i drugi to taki, że strasznie zazdroszczę jej takiego męża:) wiem z doświadczenia, że jest to trudna choroba, wieczne zmęczenie i senność doprowadzają mnie do szału. Ale nigdy w życiu nie posunęłabym się do takich zachować jak Twoja żona. Ja staram się być dobra mamą, choć ta choroba mi to strasznie utrudnia. Codziennie sobie obiecuję, że jutro będę uczyła dziecko literek itd. a później nie chce mi się i znów to odkładam. Jedyne na co czekam to, żeby była noc i mogłam iść spać. Ale mimo to zmuszam się do normalnego funkcjonowania, nikt nigdy nie pomagał mi w wychowaniu dziecka, czy w obowiązkach domowych. Kocham niesamowicie swoje dziecko i w szoku jestem czytając jak twoja żona potrafi potraktować swoje dziecko. Ja myślę, że powodem jej nastrojów i zachowań nie jest jedynie Hashimoto, ona ma jakiś większy problem. Powinna dać sobie pomóc psychologowi. Pewnie wygodnie jej zwalić wszystko na ta chorobę ale bez przesady. Współczuję Ci takiego życia, ona w ogóle Cię nie docenia. Ja byłabym szczęśliwa gdyby mój mąż zajął się nasza córką i pozwolił mi w tym czasie odpocząć. Na mojej głowie są wszystkie obowiązki, ja nie mam czasu dla siebie. Mojego męża niestety nie interesuje to, że jestem chora i nie próbuje nawet zrozumieć tej choroby. Przepraszam, że tyle "truję" ale czasami trzeba się wygadać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem Hashimotką i powiem Ci że Twoja żona zrobiła z tej choroby wymówke .Ja pracuje zajmuję się dzieckiem sprzatam itd a jak czuję sie zle badz chce mi sie spac klade sie na godzinke w ciagu dnia .Pracuje w domu i moge sobie na to pozwolic co nie znaczy ze inni nie .Mysle ze przy dobrej organizacji i checiach mozna sobie z ta choroba swietnie radzic.Codziennie cwicze 2 h na orbitreku i stosuje diete niskoweglowodanowa ktora pozwala mi czasem zrzucic kilka kilogramow .Nalezy myslec pozytywnie i prosic o pomoc ale to co wyprawia twoja zona to zenada .Mam nieodparte wrazenie ze z czasem tego nie wytrzymasz i ją zostawisz .Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Zwyczajnie trudno mi to czytać. Jestem psychologiem i terapeutą rodzinnym i wiem na pewno, że to co Pan opisuje to nie problem z Hashimoto. Pana żona ma poważny problem z akceptacją roli macierzyńskiej i siebie w tej roli, i jej życia jako kobiety-matki. I właśnie w tym potrzebuje pomocy. Zgłoście się z tym do terapeuty, który pomoże Wam pooddzielać problemy i radzić sobie z nimi pomimo choroby Hashimoto. Zwalanie wszystkiego na chorobę żony wprowadzi Was w stagnację, wyczerpie Was do reszty i wywoła potworną bezradność. Myślę że to właśnie z tej bezradności pisze Pan bloga - ale to daje Panu jedynie jakiś rodzaj odreagowania, ale nie polepsza Waszej rzeczywistej sytuacji (której polepszenie prawdopodobnie jest możliwe. Problem inny niż Hashimoto niszczy żony poczucie kobiecości, jej więź z dzieckiem. Szkoda Was jako rodziny i dziecka Waszego bardzo szkoda. I Pana, bo jest Pan na pewno bardzo przeciążony tym wszystkim. Ale powtarzam - przyczyną nie jest Hashimoto - choć, oczywiście, choroba żony nie ułatwia Wam sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  8. Obawiam się, że tu nie jest problemem hashimoto:/

    OdpowiedzUsuń
  9. ja też choruję na Hashimoto i tez jest mi ciężko i ciagle czuję się zmęczona, ale przy dziecku robię wszystko, gotuję, przytulam, bawię się, piorę, prasuję i sprzątam w domu, wychodzę na spacery, fakt że zasypiam zanim położę dobrze głowę na poduszkę, a rano ciężko mi wstać, ale to co czytam o twojej żonie to raczej poważna choroba psychiczna a nie Hashimoto i powiem Ci że bałabym się na twoim miejscu z nią dziecko zostawić, przepraszam za szczerość, ale głupi jesteś że przy niej skaczesz i jeszcze jej jedzenie pod nos podstawiasz, zabieraj dziecko i znikaj gdzie pieprz rośnie, to jakaś psychopatka, jak można wylać dziecku wodę na twarz? ona jest niebezpieczna

    OdpowiedzUsuń